NAFTA pomogła Meksykowi, monopole przeszkadzają
W Meksyku ponad 80 proc. meksykańskich wpływów z eksportu przypada na USA. Chodzi tu o naprawdę duże kwoty, bo Meksyk to największy latynoamerykański eksporter (większy niż np. Brazylia i Argentyna razem wzięte). Wartość eksportu z tego kraju w 2010 r. wyniosła 300 mld USD, co dało mu 15. miejsce klasyfikacji światowej. Eksport stanowi aż jedną trzecią meksykańskiego PKB.
Zależność ekonomiczna Meksyku od Stanów Zjednoczonych jest ewidentnym skutkiem przynależności obydwu krajów (oraz Kanady) do Północnoamerykańskiego Układu Wolnego Handlu (NAFTA), tworzącego strefę wolnego handlu między tymi państwami.
Porozumienie NAFTA zawiera również przepisy odnoszące się do ułatwień w dziedzinie podejmowania inwestycji w krajach członkowskich. Skumulowana wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) w tym kraju na koniec 2010 r. wyniosła 326 mld USD. Z krajów latynoamerykańskich tylko nieco więcej przyciągnęła Brazylia. W najlepszych latach, przed ostatnim kryzysem finansowym, do Meksyku napływało rocznie nawet 30 mld USD w formie BIZ. Z tej kwoty ok. połowy przypadało na USA.
Wyjątkowo dużą rolę w rozwoju gospodarczym Meksyku odgrywają przekazy pieniężne od emigrantów. Wartość takich transferów przekroczyła w 2010 r. 21 mld USD. Było to drugie – po eksporcie ropy naftowej – źródło zagranicznych walut. I znów, jak w przypadku eksportu, czy bezpośrednich inwestycji zagranicznych, są to przede wszystkim pieniądze napływające z USA.
Gdy więc w Stanach Zjednoczonych doszło w 2009 r. do 2,6-proc. spadku PKB, gospodarka meksykańska musiała to odczuć szczególnie dotkliwie. Skurczyła się ona w tym samym czasie aż o 6,1 proc. Tak jak recesja w USA przyczyniła się w 2009 r. do głębokiej zapaści gospodarczej w Meksyku, podobnie poprawa koniunktury w Stanach Zjednoczonych rok później spowodowała ponowne ożywienia u ich południowego sąsiada. W jubileuszowym dla Meksyku 2010 r. (200-lecie niepodległości) PKB wzrósł o 5,5 proc., a więc dwukrotnie silniej niż w przypadku USA.
Duża wrażliwość na zmiany sytuacji gospodarczej w USA to niejedyny powód powracających z dość dużą regularnością okresów załamania i poprawy koniunktury w Meksyku. Osiągnięcie trwałego i stabilnego wzrostu przez długi czas uniemożliwiały także czynniki o charakterze strukturalnym. W ostatnim czasie trochę się pod tym względem zmieniło, np. od kilkunastu lat nie powtarzają się już kryzysy zadłużenia, system bankowy radzi sobie nieźle, a hiperinflacja jest tylko koszmarem przeszłości, ale nie sposób jeszcze mówić o usunięciu większości negatywnych stron.
Do najważniejszych z nich należy zaliczyć słabość struktur państwowych. Przejawia się to w.in. w małej skuteczności w pobieraniu podatków i zaspokajaniu podstawowych potrzeb społeczeństwa, dużym zasięgu szarej strefy i korupcji, a także w wysokim stopniu przestępczości zorganizowanej.
Innymi istotnymi czynnikami hamującymi rozwój gospodarki meksykańskiej są: dominacja w wielu sektorach prywatnych monopoli, brak realnej konkurencji oraz praktyczne odgrodzenie sektora energetycznego od inwestorów zagranicznych. Sieć monopoli lub oligopoli, oplatająca niemal całą gospodarkę, od telekomunikacji po transport lotniczy, skutecznie ogranicza konsumpcję prywatną, która jest jednym z najważniejszych – obok eksportu – elementów popytowych pobudzających krajową koniunkturę.
Przyczynia się także od stopniowej utraty pozycji konkurencyjnej przez Meksyk w stosunku do innych krajów kontynentu, zwłaszcza Brazylii. Nie oznacza to jednak, że Meksyk musi w tej konfrontacji ponieść porażkę. W dalszym ciągu ma on ogromny ekonomiczny potencjał. Już obecnie jest jednym z większych producentów samochodów (10. miejsce na świecie), a także zalicza się do czołówki wytwórców wyrobów elektronicznych (jest ich drugim dostawcą na chłonny rynek amerykański).
W ostatnim czasie podjęto kilka istotnych inicjatyw reformatorskich w dziedzinie gospodarki. Parlament przyjął w br. ustawą antytrustową, podnoszącą kary za praktyki monopolistyczne. W podobnym kierunku zmierzają tegoroczne poprawki do federalnej ustawy o konkurencji gospodarczej. Ponadto prezydent Felipe de Jesus Calderon przedłużył o 2 kolejne lata obowiązywanie programu IMMEX, przewidującego ulgi podatkowe i czasowy import bez opat celnych dla firm, które wytwarzają wyroby finalne przeznaczone na eksport. Zmiany wprowadzone do tego programu również zwiększają kontrolę nad firmami, które z niego korzystają. Chodzi tu głównie o montownie ulokowane przy granicy z USA (maquiladoras), które w przeszłości w znaczącym stopniu przyczyniły się do dynamicznego wzrostu gospodarczego Meksyku, ale z drugiej strony – były często krytykowane są za wyzysk pracowników.
Trudno przewidzieć, jakie skutki przyniosą podejmowane reformy. Na razie Meksyk na pewno jest krajem paradoksów i kontrastów. Jest jedynym latynoamerykańskim członkiem OECD, organizacji zwanego czasem klubem bogatych. Jednak pod wieloma względami bardziej przypomina typowy kraj rozwijający się. Meksykanin Carlos Slim jest obecnie najbogatszym człowiekiem na świecie, ale ok. 30 proc. obywateli kraju żyje za mniej niż 2 USD dziennie. Wzrost gospodarczy w Meksyku jest bardzo chwiejny, ale stabilności finansowej mogłaby mu pozazdrościć większość państw najwyżej rozwiniętych. Dług publiczny nie przekracza 30 proc. PKB, deficyt budżetowy stanowi 2,2 proc. PKB, ujemne saldo rachunku obrotów bieżących odpowiada 1,2 proc. PKB, a stopa inflacji wynosi ok. 4 proc. Są to na pewno najzdrowsze makroekonomiczne fundamenty na zachodniej półkuli i jedne z najmocniejszych na świecie.
Janusz Brzozowski
Artykuł jest skróconą wersją publikacji, która ukazała się na portalu internetowym Obserwator Finansowy pod adresem http://www.obserwatorfinansowy.pl/2011/12/25/meksyk-eksport-wspolpraca-u...